środa, 9 sierpnia 2017

"Tysiąc pocałunków" Tillie Cole

Wyobraź sobie, że otrzymujesz tysiąc małych karteczek i masz wypełnić je najpiękniejszymi momentami swojego życia… 
Jeden pocałunek trwa chwilę. Tysiąc pocałunków może wypełnić całe życie. 
Chłopak i dziewczyna. Uczucie powstałe w jednej chwili, pielęgnowane później latami. Więź, której nie był w stanie zniszczyć ani czas, ani odległość. Która miała przetrwać już do końca. A przynajmniej tak zakładali. Kiedy siedemnastoletni Rune Kristiansen wraca z rodzinnej Norwegii do sennego miasteczka Blossom Grove w stanie Georgia, gdzie jako dziecko zaprzyjaźnił się z Poppy Litchfield, myśli tylko o jednym. Dlaczego dziewczyna, która była drugą połową jego duszy i przyrzekła wiernie czekać na jego powrót, odcięła się od niego bez słowa wyjaśnienia? 
Serce Rune’a zostało złamane, gdy dwa lata temu Poppy przestała się do niego odzywać. Jednak gdy chłopakowi przyjdzie odkryć prawdę, jego serce rozpadnie się na nowo. 
Opis książki






Autor: Tillie Cole
Tytuł oryginalny: A Thousand Boy Kisses
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Dyrek Katarzyna Agnieszka
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: romans
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2016
Rok pierwszego wydania polskiego: 2017
Liczba stron: 440



     Książka "Tysiąc pocałunków" to tegoroczna nowość na naszym rynku wydawniczym, któ pokochało wiele czytelników. Skuszona pozytywnymi opiniami kupiłam ją i ja. Całe szczęście mam ją jedynie w postaci e-booka a nie wersji papierowej. Tak bardzo się nią zawiodłam, że cieszę się, że nie będzie ona mi zawalać miejsca na półce i w moim przypadku wystarczy jedynie kliknąć "usuń".
     Poppy i Rune. Ona nie mająca aż tak wielu bliskich przyjaciół a on wyglądający niczym bóg chłopak, z którym każda chciałaby być. Jeśli już przeczytało się chociaż jedną powieść typu Young Adult już od pierwszych stron powieści będziemy wiedzieć jak zakończy się ta historia. Oprócz pomysłu z tytułu nie ma tutaj nic co mogłoby zaskoczyć czytelnika. Moim zdaniem "Tysiąc pocałunków" jest takim bardzo nieudanym połączeniem "Gwiazd naszych wina" z "Zanim się pojawiłeś". Zerżnięcie pomysłów aż raziło po oczach, a sama realizacja tego tworu nie była udana. Przez znaczną część powieści czytamy tylko o tym jak to główni bohaterowie są w sobie zakochani i jak bardzo jest im przykro z powodu tego co się stanie, a przez resztę czasu tylko się całują. Jak dla mnie nie było tutaj zbyt wielu zaskakujących elementów fabuły. Doczytałam do końca z nadzieją, że jednak autorka jednak czymś mnie zaskoczy, stworzy jakąś historię której jeszcze nie znamy. Niestety jedyne co mi pisarka zafundowała to podniesienie ciśnienia tak nudną i przewidywalną powieścią. Odniosłam wrażenie, że jedynym planem była próba grania na emocjach czytelnika. Może w przypadku znacznie młodszych ode mnie osób się jej to udało - jednak ja, mając już ponad dwadzieścia lat, poczułam się w pewien sposób oszukana. Nie miałam zaczerwienionych oczu od płaczu nad losami bohaterów, nie przeżywałam z nimi tych ich wszystkich pocałunków - dla mnie one były zbyt... nijakie?
     Bohaterowie to w ogóle porażka. Jak dla mnie autorka w ogóle jakby nie starała się stworzyć wielowymiarowych postaci, które czymś nas zaskoczą, czy w jakikolwiek sposób je zapamiętamy. Wszystkie osoby z którymi mamy do czynienia na kartach tej powieści są stworzeni na jedno podobieństwo. Nikt się niczym szczególnym na tle innych nie wyróżnia, wszyscy są prawie tacy sami.
     Styl autorki - o ile fani tej powieści nie mieli jeszcze ochoty mnie zlinczować przy poprzednich akapitach to tutaj już na pewno to zrobicie. Moim zdaniem lepiej już pociągnęła swoją historię E L James w "Pięćdziesięciu twarzach Greya" [a większość z nas wie jak źle tam było] niż tutaj Tillie Cole. To jak autorka tutaj pisała te wszystkie pseudo głębokie wynaturzenia bohaterów wołało według mnie o pomstę do nieba.
     Wydanie elektroniczne to chyba najlepszy element całości tej pozycji. Zostało ono schludnie zrobione i nie raziło żadnymi literówkami. Kolejnym plusem jest fakt, że bardzo łatwo jest się pozbyć tej powieści ze swojego czytnika. Całe szczęście kupiłam na promocji, za dużo niższą cenę niż sugerowana, choć po przeczytaniu stwierdzam, że nawet dziesięć złotych za to coś jest zbyt wysoką opłatą.
     Ja jestem ogromnie zawiedziona tą książką i pewna tego, że nigdy więcej do niej nie powrócę. Nie potrafię zrozumieć fenomenu tej powieści i czym ludzie się zachwycają. Przecież większość wątków już gdzieś wcześniej była, i nie ma tutaj nic nowego i odkrywczego - dostajemy tylko perfidnie zerżnięte od innych pomysły, nieudolnie zlepione w jedno.
     Moja ocena: 3/10.

2 komentarze:

  1. Miałam sporą ochotę na tę książkę, ale teraz zaczynam się martwić, bo tak naprawdę "Gwiazd naszych wina" już mnie nie zachwyciła. Nie wspominając o powieści Moyes, która kompletnie mnie zawiodła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie akurat powieść "Zanim się pojawiłeś" Moyes zachwyciła, więc może przekornie akurat "Tysiąc pocałunków" Ci się spodoba :D?

      Usuń

Related Posts with Thumbnails