sobota, 3 czerwca 2017

"Portret młodej wenecjanki" Jerzy Pilch

Słownik samotności? Opowieść o miłosnym olśnieniu? Czy może wyznania arcymistrza rozpadu na temat dążenia do wielkiej miłości?
Przewrotna, dramatyczna i poruszająca historia. Główny bohater, niedoszły historyk sztuki, który całe życie spędził na obsesyjnym szukaniu miłości, poznaje młodziutką i olśniewającą Pralinę Pralinowicz – żywą kopię młodej kobiety z obrazu Albrechta Dürera, studentkę psychologii, kobietę ze wszech miar niepokojącą i tajemniczą, obdarzoną również "atletycznym" talentem literackim.
Niestety, szybko okazuje się, że burzliwy i ekstatyczny związek dwojga kochanków nie ma najmniejszej szansy na przetrwanie. Dlaczego? Czy dwójka bohaterów rzeczywiście pragnie miłości, czy raczej marzy o gwałtownym i efektownym rozstaniu? Kto tu kogo uwodzi, kto kogo zostawia, kto nad kim ma władzę? Czy Pralina rzeczywiście była miłością życia? I czy w ogóle była? 
Opis książki





Autor: Jerzy Pilch
Język oryginalny: polski
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura polska
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2017
Liczba stron: 184



     Ostatnimi czasy dość dużo osób mówiło o tej książce. "Portret młodej wenecjanki" to najnowsza pozycja Jerzego Pilcha, i moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora. Po wielu zachwytach nad tą pozycją spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego. Niestety jestem zawiedziona, a lektura tej książki nie była dla mnie niczym przyjemnym.
     Fabuła tej książki niestety nie powaliła mnie na kolana. Po opisie tej pozycji myślałam, że będzie to historia miłosna między głównym bohaterem a Praliną Pralinowicz, że położony zostanie większy nacisk na relację między tym dwojgiem. W trakcie czytania nie byłam pewna co ja tak naprawdę czytam. Według mnie przedstawione zostały zlepki różnych historii, które niekoniecznie były ze sobą spójne, czy miały jakikolwiek ciąg przyczynowo-skutkowy. Czytałam wiele pozytywnych opinii i jestem pod wrażeniem, że komuś coś się rzeczywiście udało wynieść dla siebie z tej lektury, bez takiej pseudofilozoficznej pompy.
     Bohaterowie to element książki, którego chyba w tym przypadku nie powinnam próbować się podejmować opisywać. Nie wiem ile jest prawdy w stwierdzeniu, że historia jest oparta na faktach, nie jestem znawcą tego tematu i tutaj gdybać o tym nie będę. Jedyne co mogę napisać to to, że dla mnie było niewiele Praliny. Czuję ogromny niedosyt, że tak mało jej było na kartach tej pozycji.
     Styl autora bardzo nierówny i momentami znacząco od siebie odbiegający. Były strony, gdzie męczyło mnie nagromadzenie przekleństw, choć nie były one wymuszone sytuacją. Wulgarność, pomimo, że choć rzadko kiedy mi ona przeszkadza, tak tutaj często miałam jej dość. Już 'menel' spod monopolowego często wyraża się dużo kulturalniej. Czasami zbyt długo rozwodził się podczas wątków bardzo pobocznych, ogrom opisów nic nie wnoszących spowodował, że kilka razy prawie usnęłam podczas czytania.
     Wydanie tej książki to chyba najlepszy aspekt całości. Bardzo rzadko mi się to zdarza ale nie mam się do czego przyczepić. Twarda oprawa, szyte strony, użyty papier i wybrana czcionka to również dość ważne elementy, które mogą uprzyjemniać czytanie. Nie dopatrzyłam się w tej pozycji żadnych błędów, które by raziły w oczy, choć usilnie starałam się je wyłapać, gdyż fabuła mnie nie porwała ;).
     Mam wrażenie, że jestem jedną z nielicznych osób, której nie przypadła ta książka. Co prawda mam w swoim otoczeniu kilka znajomych, którzy też się nią nie zachwycali, jednak tyle pozytywów co się naczytałam przed zakupem, to spodziewałam się bardzo dobrej literatury. Niestety "Portret młodej wenecjanki" nie jest pozycją, do której zamierzałabym wracać, również nie wiem czy sięgnę po inną książkę tego autora.
     Moja ocena: 4/10.

2 komentarze:

  1. Miałam jedne spotkanie z twórczością Pilcha, ale kompletnie nieudane, zatem nie mam ochoty na więcej.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails