piątek, 30 czerwca 2017

Stosik książkowy 6/2017

W czerwcu skupiłam się głównie na e-bookach. W formie papierowej dostałam jedynie prezent od rodziców na Dzień Dziecka :).



"Dziennik coachingowy. 365 pytań od twojego coacha." Kamila Rowińska, Kamila Kozioł

Cztery tomy z 365 pytaniami, po jednym zagadnieniu na każdy dzień. Jestem ciekawa jak wyjdzie to u mnie w praniu. Recenzja całości pojawi się na moim blogu najwcześniej za rok, mam nadzieję, że wszystko będzie wtedy wypełnione i będę mogła coś więcej o tym napisać :).


Teraz czas na e-booki


"Ósme życie (dla Brilki). Tom I" Nino Haratischwili
"Ósme życie (dla Brilki). Tom II" Nino Haratischwili
"Wyśnione miejsca" Brenna Yovanoff 


"Silver. Pierwsza księga snów" Kerstin Gier
"Silver. Druga księga snów" Kerstin Gier
"Silver. Trzecia księga snów" Kerstin Gier


"Tysiąc pocałunków" Tillie Cole
"Jeszcze jeden oddech" Paul Kalanithi
"Para zza ściany" Shari Lapena


Całe szczęście wszystkie książki zostały zakupione przeze mnie na dość sporych promocjach, albo tak jak w przypadku tych wersji papierowych były prezentem. Dzięki dużo niższym cenom mój portfel nie piszczał za głośno podczas zakupów :). A jak u Was wygląda czerwcowy stosik?

wtorek, 27 czerwca 2017

'Opowieści z Narnii: Książę Kaspian' (The Chronicles of Narnia: Prince Caspian, 2008) - film




Od przygód Łucji, Zuzanny, Edmunda i Piotra Pevensie w Narnii minął już rok. Zgodnie z obietnicą Aslana, dzieci powracają tam, jednak w czasie ich nieobecności w Narnii minęło ponad 1000 lat i wiele się zmieniło. Magiczne stworzenia i mówiące zwierzęta stały się jedynie legendą, a rządy sprawuje okrutny uzurpator Król Miraz. Narnijczycy kryją się przed bezwzględnymi wojskami. Prawdziwy król - tytułowy Książę Kaspian - siostrzeniec Miraza, zostaje zmuszony do ucieczki. Rodzeństwo musi pomóc mu w pokonaniu tyrana i zdobyciu tronu.








     W zeszłym roku przeczytałam cały cykl "Opowieści z Narnii". Co prawda całkiem miło mi się czytało, lecz odniosłam wrażenie, że był on skierowany do znacznie młodszej grupy odbiorców niż ja. Jednak ekranizacja pierwszej części zrobiła na mnie na tyle pozytywne wrażenie, że postanowiłam obejrzeć również "Księcia Kaspiana", gdy nadarzyła się ku temu okazja.
     Złożoność fabuły jest ciężka do opisania w kilku krótkich zdaniach, tak aby nie zdradzać zbyt wielu szczegółów fabuły, ponad to co zostało już przedstawione w opisie. Moim zdaniem ekranizacja została przedstawiona dużo lepiej niż pierwowzór, czyli książka. O ile zazwyczaj psioczę na jakiekolwiek zmiany w fabule powieści w ich produkcjach na wielkim ekranie, tak w tym przypadku zrobili tym temu filmowi przysługę. Historia została tak przedstawiona i poprowadzona, że nie tylko dzieci będą usatysfakcjonowane z seansu. Wiele efektów specjalnych czy samych sytuacji powinno zadowolić zarówno młodszego jak i starszego widza. "Opowieści z Narnii: Książkę Kaspian" to jedna z nielicznych ekranizacji, gdzie reżyser pomyślał również o rodzicach dzieci, którzy będą musieli ją oglądać wraz ze swymi pociechami. Mam wrażenie, że sam film jest bardziej pompatyczny i znajdziemy w nim dużo więcej sytuacji, które zachwycają wykonaniem i przesłaniem jaki ze sobą niesie.
     Gra aktorska na bardzo dobrym poziomie.Zarówno Ci starsi aktorzy jak i trochę młodsi pokazali się z bardzo dobrej strony. Przyznaję się, że moim zdaniem nie mogę narzekać na żadnego bohatera w tym filmie. Każda z postaci została dobrze wykreowana, a osoby się w nie wcielające odwaliły kawał dobrej roboty. Nie jestem bardzo dobrym znawcą tematu, lecz przeciętnym widzem i na moje oko jest to jeden z lepszych filmów dziecięcych/młodzieżowych pod tym względem.
     Nie żałuję, że poświęciłam trochę czasu na obejrzenie tej produkcji. Bardzo miło spędziłam czas podczas seansu, na pewno lepiej niż podczas czytania "Księcia Kaspiana" C. S. Lewisa. Chyba jest to rzadki przypadek, gdzie to film jest lepszy od książki.
     Moja ocena: 7/10.

niedziela, 25 czerwca 2017

"Dziewczyny, które zabiły Chloe" Alex Marwood



Letni poranek 1986 roku. Dwie jedenastolatki spotykają się tego dnia po raz pierwszy w życiu. Wieczorem obie zostają oskarżone o morderstwo. Ponad dwadzieścia lat później dziennikarka Kirsty Lindsay pracuje nad reportażem na temat seryjnego mordercy grasującego w nadmorskim kurorcie. W trakcie zbierania materiałów spotyka przypadkiem sprzątaczkę Amber Gordon.
Kirsty i Amber spotykają się po raz pierwszy od tego strasznego dnia, który odmienił na zawsze ich losy. Są gotowe zrobić wszystko, by nie odkryto ich dawnej tożsamości, nie zrujnowano im życia, by chronić swoje rodziny. Jednak przeszłość postanawia się o nie upomnieć... Kobiety będą musiały zmierzyć się z dawnym koszmarem i dokonać trudnych wyborów. 
Opis książki






Autor: Alex Marwood
Tytuł oryginalny: The Wicked Girls
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Koziej Magdalena
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2012
Rok pierwszego wydania polskiego: 2015
Liczba stron: 448 



     Słyszałam wiele przeróżnych opinii o tej książce. W takich przypadkach warto samemu zaznajomić się z daną pozycją i sprawdzić o co tyle szumu. Jako, że widziałam również negatywne opinie postawiłam w pierwszej kolejności na e-booka podczas ogromnych promocji - zawsze to taniej, a w razie rozczarowania nie będzie zajmować miejsca na półce. Czy rzeczywiście pozycja jest warta uwagi?
     Dwie dziewczynki oskarżone o morderstwo. Annabelle i Jade. Spotykają się one znów po dwudziestu pięciu latach w dość zaskakujących okolicznościach. Przyznaję, że mam mocno mieszane odczucia co do historii przedstawionej na kartach tej pozycji. Co prawda bardzo przyjemnie mi się ją czytało, jednak nie było zbyt wielu zwrotów akcji, czy budowania napięcia abym z zapartym tchem i wypiekami na twarzy zaczytywała się w tę powieść. Zakończenie mnie zbytnio nie zaskoczyło, a sama treść prawdopodobnie nie zapadnie mi na długo w pamięci. Ale ale... nie było aż tak źle jak mogłoby się wydawać po tym co napisałam wcześniej. Jeśli potrzebujemy czegoś mało zobowiązującego z lekką i niewymagającą fabułą to warto wtedy rozważyć sięgnięcie właśnie po "Dziewczyny, które zabiły Chloe". Moim zdaniem jako takie wakacyjne czytadełko jest to pozycja idealna.
     Bohaterowie całkiem dobrze nakreśleni, choć nie powiedziałabym, że było to mistrzostwo świata. Czytałam wiele pozycji z dużo lepiej wykreowanymi postaciami, choć zdarzyły się również i przypadki gorszych. Na pewno znajdą się zwolennicy jak i przeciwnicy głównych bohaterek, niektórzy zapewne docenią bardziej ich złożoność, zmiany oraz pobudki, które nimi kierowały. Pomimo, że nie rozumiałam do końca wszystkich działań Kristy oraz Amber nie twierdzę, że nie były to 'nieprzemyślane' zachowania.
     Styl autorki lekki w odbiorze. Choć fabuła średnio mnie sobą porwała to język powieści jakim została napisana może trafić do dużego grona czytelników. Wydanie elektroniczne o dziwo mam wrażenie, że nie zostało wystarczająco dopieszczone. Było kilka błędów, typu przecinek zamiast kropki, czy też momentami tekst był wyjustowany a momentami niestety nie. Zabrakło mi w tym przypadku takiego schludnego i jednolitego widoku, który umilałby spędzany czas podczas lektury.
     Na swoim czytniku mam również kolejną powieść tej autorki. Niestety po "Dziewczynach, które zabiły Chloe" nie wiem jak szybko sięgnę po jej inną książkę. Nadal mam mieszane odczucia co do tej powieści. Niby źle nie było ale również nie mogę powiedzieć, że książka zawładnęła moim sercem i myślami. Jednak jako lekka lektura na lato może sprawdzić się ta pozycja idealnie, lecz mając już trochę większe wymagania można się nieco rozczarować.
     Moja ocena: 6/10.

piątek, 23 czerwca 2017

'Annabelle' (2014) - film




John Form znajduje idealny podarunek dla swojej ciężarnej żony Mii — piękną i rzadko spotykaną starodawną lalkę ubraną w śnieżnobiałą suknię ślubną. Radość Mii z prezentu nie trwa jednak długo. Pewnej straszliwej nocy para zostaje napadnięta w domu przez wyznawców szatana, którzy brutalnie atakują małżonków. Jednak rozlana krew i przerażenie to nie wszystko, co po sobie pozostawią. Okultyści wywołają istotę tak złą, że nic z tego, co uczynili, nie będzie w stanie równać się ze złowrogą bramą do świata przeklętych, jaką stanie się... Annabelle.







     Raz na jakiś czas nachodzi mnie ochota na obejrzenie horroru. Ostatnio właśnie nadszedł ten czas. Gdzieś kiedyś obił mi się o uszy tytuł "Annabelle" i stwierdziłam, że film akuratnie nadaję się na moje aktualne potrzeby. Sama nie wiem czego oczekuję od tego gatunku filmowego, może wreszcie porządnej dawki strachu?, lecz tą produkcją nie jestem aż tak bardzo zachwycona.
     Ciężko mi jest w kilku słowach nakreślić fabułę tego filmu aby zbytnio nie powielać opisu powyżej. Każda dodatkowa informacja może zdradzić już zbyt wiele informacji i niestety zaspojlerować treść ewentualnym przyszłym widzom. Według mnie został tutaj wykorzystany dość prosty schemat, który mało kogo zaskoczy. Nawiedzona laleczka, która straszy? Nie trzeba nawet oglądać horrorów aby wiedzieć czego można się spodziewać. Jednak film miał coś w sobie, że nie wyłączyłam go po dziesięciu minutach a obejrzałam do końca. Dla mnie ten film to czysta rozrywka. Nie wywołał on u mnie żadnych koszmarów nocnych, a specjalnie odczekałam kilka dni z oceną i recenzją aby móc w pełni ocenić jego wpływ na moja osobę. Nie powiedziałabym, że jestem bardzo odważną osobą, lecz pomimo dość dobrego klimatu nie zostałam wystarczająco przerażona i wystraszona. Jest jeszcze jeden aspekt, który może niektórym się nie spodobać. W treść wplecione zostały również kwestie religijne więc zagorzali wyznawcy wiary mogą tutaj być niezadowoleni.
     Gra aktorska - akurat tutaj muszę przyznać, że aktorzy wypadli całkiem nieźle. Może i nie jestem znawcą horrorów, jednak akurat w przypadku tej produkcji większość osób wcieliła się bardzo dobrze w swoje postacie. Ukazane zostało wiele emocji, a aktorzy wykazali wiele zdolności. Jeśli według Was można zagrać w horrorze lepiej to czekam na wasze propozycje tytułów - na pewno nadrobię, aby mieć większe rozeznanie.
     "Annabelle" jest jednym z lepszych filmów z tego gatunku jakie oglądałam, lecz nadal nie jest to produkcja, która faktycznie jakoś bardziej na mnie wpłynęła. Niestety od horroru oczekuję większego przerażenia wywołanego na widzu, a wbrew pozorom nie mam nerwów ze stali. Podobno w tym roku ma być kolejna część, choć nie jestem pewna czy ją obejrzę.
     Moja ocena: 5/10.

środa, 21 czerwca 2017

"Wszystkie jasne miejsca" Jennifer Niven

Theodore Finch codziennie rozmyśla nad różnymi sposobami pozbawienia się życia, a jednocześnie nieustannie szuka czegoś co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie.
Violet Markey żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia szkoły. Marzy o ucieczce z małego miasteczka w Indianie i od rozpaczy po śmierci siostry.
Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży, sześć pięter nad ziemią, nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. A gdy ta zaskakująca para zaczyna pracować razem nad projektem geograficznym, by odkryć "cuda" Indiany, ruszają - jak to określa Finch - tam, gdzie poprowadzi ich droga: w miejsca maleńkie, dziwaczne, piękne, brzydkie i zaskakujące. Zupełnie jak życie.
Wkrótce tylko przy Violet Finch może być sobą - śmiałym, zabawnym chłopakiem, który wcale nie jest takim wariatem, za jakiego go uważają. I tylko przy Finchu Violet zapomina o odliczaniu dni, a zaczyna je przeżywać. Uczy się żyć od chłopaka, który pragnie umrzeć.
Opis książki



Autor: Jennifer Niven
Tytuł oryginalny: All the Bright Places
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Olejnik Donata
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: dziecięca, młodzieżowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2015
Rok pierwszego wydania polskiego: 2015
Liczba stron: 424




     Książka "Wszystkie jasne miejsca" zebrała wiele pozytywnych opinii, dlatego też postanowiłam sama przekonać się czy rzeczywiście jest ona taka dobra. Pomimo wielu zachwytów starałam się nie nastawiać jakoś bardzo, że również na mnie ona znacząco wpłynie. Może również dzięki właśnie takiemu podejściu całkiem miło spędziłam czas z tą pozycją.
     Violet i Finch chodzą do tej samej szkoły oraz zmagają się z własnymi, dość poważnymi, problemami. Przypadek sprawia, że spotykają się na tej samej wieży i nikt do końca nie jest pewien kto kogo uratował w tamtym momencie od samobójstwa. Książka porusza dość ważny temat, choć przedstawiony jest on w taki sposób, że zarówno osoby młodsze jak i starsze mogą docenić to co tutaj znajdziemy. Moim zdaniem warto zaznajomić się z tą historią, gdyż jest to kolejna pozycja, dzięki której możemy sobie uświadomić co czują młode osoby. Często ludzie już z "dłuższym stażem" zapominają jak to jest być nastolatkiem i jak wszystko może wpływać na kogoś młodszego, kto też mógł wiele przejść w swoim krótkim życiu. Pomimo, że treść tej książki jest bardzo dobra, nie jestem pewna czy nie została ona przedstawiona zbyt emocjonalnie, aby tylko oddziaływać na czytelniku na jego emocjach. Chociaż może to kwestia samego tematu?
     Bohaterowie - nie do końca jestem z nich zadowolona. Jak dla mnie byli oni zbyt mało charakterystycznie przedstawieni, gdyż w sumie mogliby oni mieć zarówno piętnaście lat jak i trzydzieści pięć. Gdyby akcja nie działa się również w szkole nie byłabym pewna w jakim wieku mogą być główne postacie.
     Styl pisania autorki bardzo lekki, dzięki czemu możemy z łatwością zatopić się w lekturze, przeżywając wraz z bohaterami ich wzloty i upadki. Pomimo dość ciężkiej tematyki, kartki tej powieści wręcz same się przewracały. Wydanie, które posiadam jest w wersji papierowej i standardowo muszę ponarzekać na klejone strony. Jednak okładka ze skrzydełkami sprawia, że nie rogi nam się zbyt szybko nie pozaginają, a czcionka oraz papier sprawiają, że oko czytelnika aż tak bardzo się nie męczy podczas lektury.
     Nie żałuję, że sięgnęłam po tę pozycję. "Wszystkie jasne miejsca"według mnie bardzo dobrze skonstruowaną powieścią, którą warto przeczytać. Co prawda nie jest to zupa pomidorowa, i nie każdemu przypadnie ta książka do gustu, lecz nie dziwie się, że w internecie krąży tak wiele pozytywnych recenzji na jej temat.
     Moja ocena: 7/10.

poniedziałek, 19 czerwca 2017

'Czwarty stopień' (The Fourth Kind, 2009) - film



Film o oryginalnej konstrukcji, jest prowokującym horrorem, rozgrywającym się w Nome na Alasce, gdzie od lat sześćdziesiątych – zgłaszana jest niepokojąco wysoka liczba zaginięć mieszkańców. Prawdy nie udało się odkryć, mimo iż FBI przeprowadziło na tym terenie szereg dochodzeń. W tym oddalonym od reszty świata miejscu, psycholog dr Abigail Tyler (Milla Jovovich) zaczęła rejestrować na wideo sesje z pacjentami, cierpiącymi na traumę i przypadkowo odkryła niezwykle poruszające dowody, potwierdzające porwania ludzi przez istoty pozaziemskie. Film Czwarty Stopień, w którym znalazły się wcześniej niepublikowane materiały archiwalne, przedstawia przerażające opowieści wielu świadków...




     Kilka lat temu bardzo dużo osób polecało mi obejrzenie tego filmu. Jakoś nie mogłam się dość długo zebrać aby wreszcie zaznajomić się z tą produkcją, lecz wreszcie nadszedł ten czas i zobaczyłam "Czwarty stopień". Przyznam się, że po tych zachwytach znajomych spodziewałam się, że będzie to bardzo dobre kino. Niestety zawiodłam się.
     Podczas trwania tego filmu twórcy usilnie próbowali przekonać widza, że przedstawiona historia, czy ogólnie, że istoty pozaziemskie są prawdziwe. Niby dają nam możliwość, czy chcemy w to uwierzyć czy nie, jednak sposób przedstawienia historii był dla mnie zbyt nachalny. Sama treść jest według mnie zbyt naciągana, urywki podobno prawdziwych nagrań według mnie wyglądały zbyt sztucznie. Jeśli ktoś chce wierzyć w takie teorie spiskowe to będzie zachwycony tym filmem. Ja akurat nie lubię tematów związanych z UFO, czy ogólnie pokrewnych, związanych z obcą inteligencją. Żałuję, że nie przeczytałam wcześniej czegoś o tej produkcji, gdyż darowałabym sobie jej oglądanie i nie marnowała swojego czasu. Akcja też jest momentami za bardzo rozwleczona, nie było żadnych sytuacji, które wywołałyby we mnie jakieś głębsze emocje.
     Gra aktorska - jest to element, który w przypadku tego filmu bardzo ciężko mi ocenić. "Czwarty stopień" jest kolejnym filmem, w którym ten aspekt wydaje mi się po prostu poprawny. Żaden aktor nie zachwycił mnie swoją rolą, choć też nie mogę na kogokolwiek narzekać. Sama nie wiem co mogę więcej napisać doborze obsady w tym filmie - po prostu dobrze ale nie rewelacyjnie.
     Jestem zawiedziona tym filmem, chyba głównie przez fabułę. Nie lubię takich klimatów, nikt mnie nie przekona, że UFO istnieje, a usilnie kreowany temat obcej inteligencji nie wpływa pozytywnie na mój odbiór tego tematu. Mam nadzieję, że więcej nie trafię na ten typ filmu. Jestem ciekawa jak wy podchodzie do tego tematu.
     Moja ocena: 3/10.

czwartek, 15 czerwca 2017

"Księżyc nad Bretanią" Nina George




Nigdy nie jest za późno, by rozpocząć nowe życie.
Dla Marianne podróż do Paryża miała być tą ostatnią. Po latach nieszczęśliwego małżeństwa kobieta postanowiła rzucić się z Pont Neuf do Sekwany. Nie przewidziała jednak, że miasto zakochanych nie pozwoli jej odejść. Gdy odratowana leży w szpitalu, ukojeniem staje się dla niej malowidło wykonane na rustykalnym kafelku – oświetlony księżycowym blaskiem port w Bretanii z łodzią o nazwie "Mariann". Zrozpaczona chwyta się tego obrazu jak ostatniej szansy i postanawia, że skoro nie ma już swojego miejsca na ziemi, pojedzie właśnie tam, do małej wioski rybackiej. 
Ta pierwsza od lat samodzielnie podjęta decyzja pozwoli Marianne poczuć się znowu szczęśliwą. 
Opis książki







Autor: Nina George
Tytuł oryginalny: Die Mondspielerin
Język oryginalny: niemiecki
Tłumacz: Kuczyńska-Szymala Daria
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: społeczna, obyczajowa
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2010
Rok pierwszego wydania polskiego: 2015
Liczba stron: 320



     Wiele dobrego słyszałam o samej autorce. Podobno jej książki miały być rewelacyjne i zapadające na długo w pamięci. Na swoje rozpoczęcie przygody z tą pisarką wybrałam "Księżyc nad Bretanią". Po lekturze tej książki zaczęłam zastanawiać się czy aby na pewno czytałam opinie o pozycjach Niny George czy pomyliłam z inną autorką.
     Marianne rozpoczyna swoje nowe życie w dość niefortunnym momencie. Sama nie wiem co mam myśleć o tej powieści. Akcja, pomimo, że na samym początku dostajemy wydarzenia wręcz zatrważające, toczyła się dość wolno. Do samego końca miałam nadzieję, że wreszcie wydarzy się coś co mnie zaskoczy i przekona do tej powieści. Jednak pomimo najszczerszych chęci nie znalazłam w fabule nic co by mnie zachwyciło. Niestety czytałam dość monotonną treść, z powoli płynącą akcją, lecz z malowniczo opisanymi widokami. Podczas lektury żadne zdarzenie nie wywołało przyśpieszonego bicia serca i sama do końca nie potrafiłabym chyba opisać w kilku zdaniach o czym tak naprawdę jest ta pozycja.
     Bohaterowie niby dobrze wykreowani, lecz czegoś im zabrakło. Żadna z postaci nie miała charakterku, nie wywołała u mnie emocji, dzięki którym mogłabym zapamiętać ją na dłużej. Wszyscy byli po prostu poprawni, przez co chyba stali się dla mnie wręcz nijacy.
     Styl autorki bardzo przyjemny w odbiorze. Bardzo lekko nakreśla treść, choć te wstawki w języku francuskim i bretońskim były podczas lektury męczące. Niestety przypisy były tylko w przypadku pierwszego wystąpienia danego zwrotu. Później już chyba tłumacz miał nadzieję, że sami geniusze czytają tę pozycję i pamiętają co czytali w obcym języku jakiś czas temu. Zdecydowanie na plus mogę zaliczyć zdolność autorki do przedstawiania w bardzo malowniczy sposób krajobrazów. Aż sama miałam ochotę wyjechać w miejsce w którym toczy się akcja.
     Książkę czytałam w wersji mobi na swoim czytniku, więc tę wersję będę oceniać. Moim zdaniem bardzo dobrze wersja elektroniczna została zrobiona, choć mogliby powtarzać za każdym razem te tłumaczenia na język polski. I w sumie nie wiem na kogo tak naprawdę mam pod tym względem psioczyć - osoby odpowiedzialne za wydanie czy tłumacza ;).
     Przyznaję, że na mnie "Księżyc nad Bretanią" nie zrobił ogromnego wrażenia. Czytałam wiele dużo lepszych i bardziej zapadających w pamięci pozycji, choć znajdziemy na rynku również wiele gorszych. Mam jeszcze jedną książkę tej autorki, również w formie elektronicznej, choć nie wiem jak szybko się za nią zabiorę.
     Moja ocena: 5/10.
Related Posts with Thumbnails