środa, 29 czerwca 2016

'Kochane kłopoty' (Gilmore Girls, 2000-2007) - serial


Rory wraz z matką Lorelai mieszkają w małym miasteczku Stars Hollow. Obie są sobie bardzo bliskie, nie tylko jako rodzina, ale również jako przyjaciółki. Rory uczy się w pobliskiej szkole w Chilton, jej matka natomiast prowadzi hotel Independence Inn. Razem przeżywają problemy szkolne i sercowe Rory, a także konflikty Lorelai z rodzicami.



     Serial w całości obejrzałam już dwukrotnie. Za pierwszym razem oglądałam mniej więcej wtedy jak leciał w telewizji a ja z niecierpliwością czekałam na każdy kolejny odcinek. Drugi raz całkiem niedawno gdy miałam możliwość pochłaniania go, czyli po kilka epizodów pod rząd. Postanowiłam więc napisać kilka słów o produkcji do której zapewne będę jeszcze z wielką chęcią wracać.
     Lorelai w dość młodym wieku zaszła w ciążę i urodziła córeczką, którą wszyscy nazywają Rory. Pomimo wszystko dziewczyny łączy nie tylko więź rodzinna ale także traktują się jak przyjaciółki. Serial jest bardzo przyjemny w odbiorze i daje pozytywnego kopa do życia. Za każdym razem jak oglądałam tę produkcję równie mocno przeżywałam wraz z bohaterami ich wzloty i upadki. Fabuła serialu pociągnięta została w ciekawy sposób i moim zdaniem ilość sezonów w tym przypadku nie jest zbyt duża. Nie pogardziłabym nawet gdyby zrobili jeszcze kolejne odcinki z przygodami bohaterów do których podchodzę z pewnym sentymentem. W końcu byłam bardzo młoda gdy zaczęłam oglądać tę produkcję.
     Gra aktorska na bardzo wysokim poziomie. To w tym serialu odkryłam aktorkę - Melissę McCarthy i śledzę inne produkcje z jej udziałem. Również wśród pozostałych postaci nie ma co narzekać i z chęcią zobaczę ich w innych filmach czy serialach.
     Rzadko się zdarza abym z taką przyjemnością oglądała serial i wytrwała w nim do końca. Ba! Nawet obejrzała go dwukrotnie a mam ochotę za jakiś czas go sobie przypomnieć robiąc "powtórkę z rozrywki". Szczerze go polecam :). Wart zobaczenia w każdym wieku.
     Moja ocena: 10/10

sobota, 25 czerwca 2016

'Sklep dla samobójców' (Le Magasin des suicides, 2012) - film


Mishima i jego żona Lukrecja prowadzą wyjątkowy sklep – z artykułami dla samobójców. W mieście tak szarym i smutnym, że wszyscy marzą o tym, by jak najszybciej zakończyć swój żywot, sklepik rodziny Tuvache okazuje się wyjątkowo trafnym przedsięwzięciem. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, od wymyślnych trucizn, specjalnie ostrzonych żyletek i samurajskich mieczy po zwykłą konopną linę. W fachowej obsłudze klientów pomagają dzieci właścicieli – Marynia i Wincek. Profesjonalna porada i bogactwo asortymentu gwarantują całkowity brak stałych klientów. Interes kwitnie, aż do dnia narodzin trzeciego potomka, który ku utrapieniu całej rodziny uśmiecha się. Gorzej! Jego zaraźliwy optymizm sprawia, że ze sklepu coraz częściej wychodzi się, widząc jasną stronę życia.





     Produkcja mignęła mi jako polecana na którejś z grup na FB dotyczącej właśnie filmów, które trzeba obejrzeć. Dotychczas nie zawiodłam się na żadnym, który widziałam a był tam polecany więc bez wahania zabrałam się do seansu. Również w tym przypadku się nie zawiodłam.
     Fabuła - kto nie miał kiedyś takiego dnia, w którym wszystko co możliwe idzie źle a jedyną myślą jest to aby pożegnać się z tym światem? Chyba tylko osoby optymistyczne na maksa widzące w każdej sytuacji pozytywny aspekt. Ja niestety ostatnimi czasy miałam kilka gorszych dni i dlatego klimat filmu wydawał się być zachęcający. Tytułowy "Sklepik dla samobójców" wydaje się być idealną opcją dla tych, którzy mają już dość. Jest to produkcja francuska (jeśli się mylę to mnie poprawcie) więc jak można było się spodziewać fabuła jest niebanalna, nietuzinkowa i zmuszająca do przemyśleń. Nie jest to jednowymiarowa produkcja, która promuje samobójstwa - wręcz przeciwnie. Humor, którym wręcz kipi ten film powodował, że na mojej twarzy prawie przez cały czas był uśmiech. Jedyną wadą dla mnie są elementy musicalu. Jakoś za tym gatunkiem niezbyt przepadam i te "śpiewane" wstawki niestety nie przypadły mi do gustu (choć samej treści piosenek nie mam nic do zarzucenia).
     Gra aktorska - jako, że jest to animacja to ciężko brać ten element pod uwagę. Jednak forma jaką został zrobiony ten film jest zaskakująco inna i pozytywna na tle innych produkcji robionych komputerowo. Polski dubbing bardzo dobrze skomponowany, idealnie dobrane osoby, które podkładały głos. Dla mnie całość jak najbardziej na plus.
     Moim zdaniem warto obejrzeć ten film. Pomimo tytułu, który dla niektórych może wydawać się zniechęcający, na prawdę polecam każdemu kto ma ochomiło spędzić czas podczas seansu.
     Moja ocena: 9/10.

czwartek, 23 czerwca 2016

"Płomień strachu" Jack Lance





Jason Evans wiedzie całkiem zwyczajne życie. Pewnego dnia otrzymuje anonimowy list zawierający polaroidowe zdjęcie cmentarza ze słowami: "Jesteś martwy" na odwrocie. Z początku ma nadzieję, że to tylko niesmaczny żart, wkrótce jednak dostaje drugą wiadomość: "Myślisz, że żyjesz, ale ciebie nie ma". Gdy w kolejnej kopercie znajduje datę własnej śmierci, postanawia działać. Podczas szukania starego cmentarza trafia na sięgającą głęboko w przeszłość tajemnicę, która może mu zrujnować życie... lub je ocalić. 

Opis książki








Autor: Jack Lance
Tytuł oryginalny: Vuurgeest
Język oryginalny: niderlandzki
Tłumacz: Urban Miłosz
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2010
Rok pierwszego wydania polskiego: 2014
Liczba stron: 272



     Książka znalazła się na półce w moim rodzinnym domu. Nie jestem pewna który członek rodziny ją kupił, nie kojarzyłam również tytułu ani autora ale przy nadarzającej się okazji przeczytałam ją. Jest to pozycja z typu tych co do której nie miałam żadnych oczekiwań. Niestety zawiodłam się.
     Fabuła książki ma pewien potencjał. Jest trochę grozy, pewnych fobii i tendencji na dobry thriller ale czy to wystarczy na dobrą pozycję, która zapadnie czytelnikowi pozytywnie w pamięci? Akcja rozkręca się powoli i niestety w tym powolnym tempie dzieję się cała intryga. Do ostatnich stron miałam nadzieję, że coś się rozkręci i będzie wreszcie ciekawiej. Niestety nie doczekałam się. Kilka razy usnęłam z nudów czytając tę pozycję a nie jest ona długa.
     Bohaterowie niby dobrze nakreśleni lecz nie byli oni jakoś rewelacyjni. Żadna z postaci nie pozostała mi na dłużej ani w negatywny ani pozytywny sposób. Całe szczęście nie jest to lektura szkolna i nie muszę napisać charakterystyki żadnego z bohaterów bo inaczej miałabym z tym ogromny problem.
     Autor podobno jest nazywany "holenderskim Stephenem Kingiem". Jeśli tak ma się sytuacja to ja się zastanawiam czy mam się zabierać za mistrza jakim jest nazywany King. Mam jedynie nadzieję, że jest to jedynie tania próba naciągnięcia czytelników na tę pozycję. Język Lance'a jest ciężki, niby nie podręcznikowy ale też nie na tyle przyjemny aby uczynić lekturę przyjemniejszą. Niektóre zdania napisane bez sensu, bez żadnego 'ładu i składu' choć nie jestem pewna na ile to wina autora a na ile tłumacza.
     Wydanie również nie powaliło mnie na kolana. Pomimo okładki ze skrzydełkami, którą lubię jako zamiennik twardej oprawy, czcionki i odpowiednich kartek nie trzymało mi się jej w ręku zbyt przyjemnie. Może wpływ miała na to również sama treść, która zamiast zachęcać odpychała mnie od siebie.
     Osobiście jestem zawiedziona książką, pomimo, że nie miałam wobec niej jakichkolwiek oczekiwań. Może znajdzie się czytelnik, któremu podpasuje ta pozycja lecz ja się do tego grona nie zaliczam.
     Moja ocena: 3/10.

wtorek, 21 czerwca 2016

'Turysta' (The Tourist, 2010) - film





Frank (Johnny Depp), Amerykanin o niezbyt ujmujących manierach, wybiera się na wakacje do Wenecji. Na miejscu zaczepia go Elise (Angelina Jolie), przepiękna kobieta skrywająca niecodzienny sekret. Wkrótce, za sprawą pościgów Interpolu, włoskiej policji oraz rosyjskiego zabójcy ich romantyczne gierki przemieniają się w skomplikowaną sieć oszustw. Oto pełen niespodziewanych zwrotów, międzynarodowy thriller akcji, którego nie można przegapić! 













     Film niedawno leciał w tv. Pomimo moich najszczerszych chęci do obejrzenia go wtedy jak miałam możliwość nie udało mi się. Szczęśliwie się trafiło, że akurat moja znajoma miała go w swoich zbiorach i obejrzałyśmy go razem, bez reklam, w miłym towarzystwie.
     Fabuła filmu - sama nie wiem jak w kilku słowach mogę ją streścić. Nie chcę zbyt wiele zaspojlerować a nie wiem co nowego mogę napisać oprócz tego co zostało zawarte w opisie. Pomimo wielu negatywnych opinii jakich naczytałam się w internecie mi akurat film przypadł do gustu. Może nie jest to produkcja wysokich lotów lecz jako komedia kryminalna sprawdziła się u mnie idealnie. Co prawda nie jest to gatunek w jakim zaklasyfikował go dystrybutor lecz może na odbiór miała również osoba z którą oglądałam film. Moim zdaniem intryga bardzo dobrze wykreowana, trzymała w napięciu. Podczas seansu ani razu nie ziewnęłam i nie miałam ochoty położyć się spać. Osobiście nie mogę się do niczego przyczepić pod względem fabularnym.
     Obsada przyciągnęła moją uwagę. Angelina Jolie i Johnny Deep to aktorzy, których uważam za jednych z lepszych. Bardziej przypadła mi chyba jednak w tej produkcji odtwórczyni żeńskiej roli. Jeśli ktoś tak samo jak ja uwielbia tą dwójkę aktorów to uważam, że powinien obejrzeć ten film.
     Uważam, że film jest godny uwagi i każdy miłośnik kina powinien się z nim zaznajomić. Chociaż jak to zwykle bywa - ile ludzi tyle opinii. Pomimo moich zachwytów nad tą produkcją nie daję jej maksymalnej oceny. Można jednak znaleźć lepsze filmy, choć i tak uważam, że "Turysta" jest godny uwagi.
     Moja ocena: 7/10.

niedziela, 19 czerwca 2016

"Będziesz tam?" Guillaume Musso

  

Elliott, uznany chirurg, ma sześćdziesiąt lat i niedługo umrze. Śmiertelna choroba nie daje mu nadziei na przyszłość. Największą radością jego życia jest dorosła już córka, Angie, a największym pragnieniem, raz jeszcze ujrzeć ukochaną kobietę – zmarłą w tragicznych okolicznościach przed trzydziestoma laty Ilenę. 
Podczas jednej z misji humanitarnych w Kambodży, po operacji małego chłopca, Elliott otrzymuje od jego dziadka dziwny flakonik z trzema złotymi pigułkami, dzięki którym będzie ponoć mógł spełnić swoje największe marzenie. Gdy zażywa pierwszą z ampułek, jego świat ulega całkowitej przemianie – może podróżować w czasie, po raz kolejny przeżywa swoją młodość... Czy uda mu się ocalić przed śmiercią ukochaną kobietę?
Opis książki






Autor: Guillaume Musso
Tytuł oryginalny: Seras-tu-là?
Język oryginalny: francuski
Tłumacz: Kowalczyk Krystyna
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: fantasy
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2006
Rok pierwszego wydania polskiego: 2008
Liczba stron: 320



     "Będziesz tam?" to kolejna książka Guillaume Musso którą miałam okazję przeczytać. Właściwie to od niej zaczęła się moja przygoda z autorem wiele lat temu lecz teraz postanowiłam sobie ją przypomnieć, gdyż, o dziwo, recenzja tej pozycji nie pojawiła się na moim blogu.
     W tej pozycji przedstawione są losy chirurga, który ma możliwość zobaczenia swojej ukochanej w młodości. Chociaż od wielu lat kobieta nie żyje Elliott ma możliwość cofnięcia się w czasie o trzydzieści lat i naprawienia błędów ze swojej przeszłości. Na pozór treść wydaje się banalna i słodko-cukierkowa lecz całe szczęście takowa nie jest. Książkę po raz pierwszy przeczytałam tuż po polskiej premierze a po raz drugi właśnie teraz. Co prawda niewiele szczegółów za pierwszym razem wyryło mi się w pamięci więc po raz kolejny mogłam delektować się tą pozycją. Akcja zadziwiająco wciągająca, książkę przeczytałam w zaledwie jeden dzień dzięki 'sprzyjającym' warunkom (wreszcie wolny weekend :)).
     Bohaterowie bardzo ciekawie nakreśleni. Żadna z postaci nie wzbudzała we mnie całkowicie negatywnych emocji, choć zdarzały się momenty w których ich zachowanie wzbudzało we mnie niechęć. Pomimo tych niuansów wszelkie ich działania miały odzwierciedlenie w dalszej fabule.
     Styl autora bardzo lekki, dzięki czemu można łatwo wciągnąć się w książkę i odciąć się od otaczającej nas rzeczywistości. Dla niektórych może to być problemem, dlatego przed lekturą lepiej sobie zarezerwować trochę wolnego czasu :).
     Wydanie książki, które miałam w ręku całkiem przyjemne. Odpowiednia czcionka, papier i jego biel komponowały się z całościowym jej obrazem. Tylko jeden element na który chyba muszę za każdym razem psioczyć - klejone strony. Całe szczęście pozycja krąży w gronie osób, które bardzo dbają o książki i dzięki temu jeszcze ona się nie rozleciała.
     Fani autora powinni być zadowoleni z tej pozycji. Pozostaje ona w podobnym stylu co inne jego książki lecz nie przypomina fabułą żadnej z nich. Przynajmniej ja jeszcze nie przeczytałam innej tego pisarza która miałaby podobny motyw.
     Moja ocena: 8/10.

środa, 15 czerwca 2016

'Katyń' (2007) - film





Gdy 17 września 1939 roku armia radziecka wkroczyła do Polski, nieprzygotowana do walki na dwóch frontach armia II Rzeczpospolitej musiała ponieść klęskę. Wśród jeńców wojennych znalazło się kilkanaście tysięcy oficerów. Ich rodziny z utęsknieniem czekały na ich powrót. Nigdy on jednak nie nastąpił. Dzieło Andrzeja Wajdy ukazuje historie kobiet, które mimo upływu lat, ciągle czekały na powrót swych mężów, synów, braci i ojców, uwięzionych i rozstrzelanych przez NKWD.









     "Katyń" to kolejny polski film za który się zabrałam. Przyznam szczerze, że moja znajomość dziejów Polski po I Wojnie Światowej nie należy do najlepszych. Niestety na każdym etapie swojej edukacji trafiałam na nauczycieli historii, którzy już na ostatnim semestrze (czyli właśnie te czasy) odpuszczali sobie całkowicie i nie zamierzali nas już niczego nauczać. Tyle tytułem wstępu.
     Fabuła - ktoś bardziej ogarnięty w znajomości faktów może rzetelniej ode mnie oceni historyczną treść niż ja, więc pod tym względem ja nie zamierzam się wypowiadać abym nie rozpowszechniała tutaj herezji. Dla mnie jednak ten film jest dobrą zachętą dla samodzielnego pogłębiania wiedzy odnośnie tych czasów. Wiadomo, że lepiej wybrać bardziej sprawdzone źródła niż Wikipedia czy film, w którym reżyser może wedle własnej woli przedstawić temat, lecz sama idea moim zdaniem jest całkiem niezła. Treść filmu do lekkich nie należy, trzeba się skupić podczas seansu. Nie jest to produkcja którą można obejrzeć dla relaksu. Dla mnie nie jest to problemem choć jeśli ktoś poszukuje aktualnie czegoś innego to może być rozczarowany. 
     Gra aktorska - po obsadzie filmu spodziewałam się jednak czegoś lepszego. Co prawda źle nie było, drętwych momentów, które odrzucają i zniechęcają widza brak. "Tragedii" w tym aspekcie nie było, choć czuję pewien niedosyt.
     Jeśli znajdzie się ktoś w podobnej sytuacji 'edukacyjnej' co ja to moim zdaniem ta produkcja może zachęcić do lepszego zaznajomienia się z tematem. Wstyd się przyznać, że mam tak słabą wiedzę historyczną lecz przynajmniej dostałam tym filmem przysłowiowego kopa do zmienienia tego stanu.
     Moja ocena: 9/10.

PS. Temat II Wojny Światowej ciekawie został również przedstawiony w książce "Dziewczyny atomowe" lecz nadal nie jest to publikacja stricte naukowa.

sobota, 11 czerwca 2016

"Pocztówki prosto z serca" Ella Griffin




  
Saffy ma wymarzoną pracę w wiodącej agencji reklamowej w Dublinie. Stara się trzymać na dystans swoją rozpieszczoną matkę i czeka aż jej chłopak Greg – aktor, który ma być następnym Colinem Farrellem – wreszcie się jej oświadczy.
Conor uwielbia piękną Jess, lecz po siedmiu latach i narodzinach bliźniąt ona wciąż nie chce za niego wyjść. Conor spędza dnie nauczając nastolatków, a nocami pisze książkę, która ma zmienić wszystko – także nastawienie Jess. Szczęśliwe zakończenia nie przychodzą jednak łatwo... 

Opis książki







Autor: Ella Griffin
Tytuł oryginalny: Postcards from the Heart
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Jatowska Magdalena
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: literatura zagraniczna
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 2011
Rok pierwszego wydania polskiego: 2012
Liczba stron: 408



     Tytuł książki kojarzył mi się z jakąś już przeczytaną książką, którą zrecenzowałam na blogu - nie mam pojęcia dlaczego. Będąc w bibliotece nie byłam pewna czy opinia była pozytywna czy negatywna lecz sam tytuł 'chodził' mi po głowie. Na dodatek, nie wiem czemu, okładka książki skojarzyła mi się z pozycją "Cała nowa ja" Shari Low.
     Fabuła - niewiele od niej oczekiwałam, lecz to co dostałam przeszło moje najśmielsze wyobrażenie co do absurdalnie durno-dennej treści jaką przeciętny czytelnik może sobie wydumać. Wszystkie zdarzenia, zachowania bohaterów zostały przedstawione wręcz irracjonalnie. Ciężko mi opisać tę książkę nie używając co drugie słowo wulgaryzmów - jest po prostu bardzo źle pod każdym względem. 
     Bohaterowie stworzeni tylko po to aby swoim absurdalnym zachowaniem irytować czytelnika. Nie ma w nich krzty logicznego działania. Nie wiem czy dobrze, ale postacie zapadną mi na jakiś czas w pamięci jako najgłupsze charaktery występujące w literaturze. 
     Styl autorki - było teoretycznie lekko lecz przyjemności z czytania tej pozycji nie miałam. Pomimo samego sposobu pisania, który nie był zły brak ciekawego pomysłu na fabułę zniechęcił do dalszego zapoznawania się z jej twórczością. O ile jeszcze jakieś pozycje jej autorstwa wyszły. Samo wydanie jest chyba największym plusem całej tej książki.
     Osobiście nie polecam zbliżania się do tej pozycji. Nawet leżąc 'plackiem' na kanapie i licząc kropki na suficie (czy cokolwiek innego) spędzicie dużo ciekawiej swój wolny czas aniżeli czytając tę książkę.
     Moja ocena: 1/10.
Related Posts with Thumbnails