wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowanie 2013 roku + życzenia noworoczne

Jak wiadomo zbliża się koniec roku, dziś sylwester i niedługo większość z nas będzie w bardziej lub mniej huczny sposób świętować. Jednak dla mnie dzisiejszy poranek to możliwość podsumowania czytelniczego oraz filmowego całego mijającego roku. 



Na pierwszy rzut idą "statystyki" czytelnicze:
- liczba przeczytanych książek: 52 (w poprzednim roku jedynie 27).
- liczba stron: 17 544 (co daje średnio na jedną książkę ok 337,38 stron ;))

     Książką, która najbardziej mi się spodobała jest "Katedra w Barcelonie". Pomimo stosunkowo dużych gabarytów jest na prawdę świetną i godną polecenia książką. Innym pozycjami, które wywarły na mnie pozytywne wrażenie są: "Kapitan na służbie" Richard Phillips, Stephan Talty, "Emma i ja" Elizabeth Flock oraz "Dom cudzych marzeń" Philippa Gregory.
     Największym odkryciem tego roku jest dla mnie autorka Erica Spindler. Jej książki mają w sobie coś przyciągającego do siebie. Również w zbliżającym się 2014 roku chciałabym przeczytać kolejne jej pozycje :).
     Natomiast najsłabszą książką, jaką przeczytałam w tym roku jest pozycja "Nie dla mięczaków" Moniki Szwai oraz "Imię i nazwisko zastrzeżone" Jane Sigaloff. Może ja po prostu mięczak jednak jestem :). 
     Jestem bardzo szczęśliwa, gdyż udało mi się chociaż jedno postanowienie noworoczne wykonać - a mianowicie "Przeczytać 52 książki albo chociaż więcej niż w 2012 roku". 


Teraz czas na statystyki filmowe :)
- liczba obejrzanych filmów: 27 (w poprzednim roku tylko 10)

     Najlepszy film, który obejrzałam to ekranizacja książki - "Kapitan Phillips" oraz "Grease". Oba wywarły na mnie ogromne wrażenie (co prawda en drugi obejrzany już chyba n-ty raz :)). W sumie dobrym filmem, który jeszcze widziałam a jest wartym wspomnienia to "Cast Away - Poza Światem".
     Najsłabszy obejrzany film w tym roku? Będą aż trzy, które przychodzą mi od razu na myśl, a mianowicie: "Amerykańskie ciacho", "Witaj w domku dla lalek" oraz "Gazu, mięczaku, gazu".


Wyzwania

     Brałam również udział w dwóch wyzwaniach w tym roku (2013) - "Z półki" oraz "52 książki". O tyle, o ile to drugie wyzwanie udało mi się "zrobić" równo w 100% to wynik z pierwszego, "Z półki", jest trochę naciągany. 
     Udało mi się akuratnie przeczytać w tym roku 52 książki. Natomiast w wyzwaniu z półki teoretycznie przeczytałam 8 książek, w którym przyjęłam poziom 2, czyli od 5 do 10 książek. Tak na prawdę, z własnych książek przeczytałam jedynie 5 (czyli bodajże górna granica pierwszego poziomu), a pozostałe 3 są to egzemplarze recenzenckie, które dostałam już w tym roku. Żeby na prawdę "zaliczyć w 100%" to wyzwanie powinnam przeczytać jeszcze jedną pozycję z własnej półki, która od roku lub dłużej zalega u mnie na półce i czeka na swoją kolej. Ale bądźmy dobrej myśli i przyjmijmy jednak, że zadanie zaliczone. Może w przyszłym roku wynik nie będzie tak naciągany ;).

     Jak widać udało mi się poświęcić więcej czasu na szeroko rozumianą kulturę :). Mam nadzieję, że przyszły rok będzie jeszcze lepszy. Osobiście chciałabym przeczytać więcej pozycji zaliczanych do tzw. klasyki. 

      Chciałabym Wam złożyć najszczersze życzenia. UDANEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU :)!

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Stos 8/2013 -> ostatni już w tym roku

Oto pozycje, które pojawiły się u mnie jeszcze w tym roku - 2013, a nie było ich na poprzednich stosikach. Część już przeczytana dopiero niedawno, inna wcześniej, a jeszcze inne dopiero czekają na przeczytanie.



- "Zmysł zabijania" P. D. James - zakup własny
- "Kapitan na służbie" Richard Phillips, Stephan Talty - egzemplarz recenzencki
- "Zoli" Colum McCann - zakup własny
- "Ołtarz kości" Philip Carter - zakup własny
- "Zamknij się! (...)" Larry Winget - egzemplarz recenzencki
- "Ludzie to idioci" Larry Winget - egzemplarz recenzencki 

Pod choinką znalazłam również kalendarz książkowy "Rok dobrych myśli" Beaty Pawlikowskiej, który niestety nie załapał się na zdjęcie. 

sobota, 28 grudnia 2013

"Ludzie to idioci!, czyli jak rujnujemy sobie życie na własne życzenie i jak to zmienić" Larry Winget

Masz plan na osiągnięcie sukcesu? 
Jeżeli nie, to właśnie nadszedł czas na jego stworzenie!
Wszyscy mówią, że chcieliby odnieść sukces. Mieć więcej pieniędzy, lepszą pracę czy być zdrowszym. Niestety tylko niektórzy rzeczywiście robią coś, aby to osiągnąć. Większość chciałaby mieć wspaniałe dzieci, ale nie znajduje czasu aby z nimi porozmawiać. Inni kupują niepotrzebne rzeczy, aby potem martwić się, że brakuje im pieniędzy. Larry Winget, autor bestsellera "Zamknij się! Przestań narzekać i zacznij żyć!", pokazuje jak pożegnać się ze złymi nawykami które hamują nas na drodze do lepszego życia. Sukces nie jest łatwy do osiągnięcia, ale każdy może zmienić swoje życie, zasady są proste. Trzeba tylko wyeliminować "czynnik głupoty" i zacząć działać.
Larry Winget, autor bestsellerów z listy New York Timesa, pokazuje jak sabotujemy swój sukces i proponuje proste rozwiązania, aby to zmienić! 
Tył książki


Autor: Larry Winget
Tytuł oryginalny: People are idiots and I can prove it
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Mokrzycki Leszek
Kategoria: Literatura popularnonaukowa
Gatunek: nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Forma: poradnik
Rok pierwszego wydania: 2011
Rok pierwszego wydania polskiego: 2013
Liczba stron: 224


      "Ludzie to idioci (...)" to kolejna książka napisana przez Larryego Wingeta, która znalazła się w moich łapkach. Jak wiadomo niedługo zbliża się nowy rok, tworzenie nowych list z postawieniami noworocznymi. Trzeba się więc przygotować aby w tym nadchodzącym roku nie tylko stworzyć ową listę - ale dodatkowo być w stanie ją spełnić i wiedzieć jak się za to zabrać! 
     Tematyka tej książki na pierwszy rzut oka może wydać się dziwna. "Ludzie to idioci (...)"? Trzeba jednak przyznać, że wyrazisty kolor okładki oraz tytuł może przyciągnąć wzrok czytelnika. To czy przejdziemy jednak obojętnie czy się nią zainteresujemy i jak ją "odbierzemy" to już tylko i wyłącznie nasze poczynania :). Co do treści miałam ogomny dylemat jak powinnam ją ocenić. Występuje w tej pozycji wiele elementów z książki tegoż autora "Zamknij się! (...)", którą przeczytałam niedawno. W sumie wiele innych fragmentów również pochodzi z innych książek tego autora. Oceniać ją jako odrębną pozycję? Jednak postanowiłam oceniać tą książkę jako "podsumowanie" (w sumie inne jego książki wyszły wcześniej), ewentualnie "prolog" (co bardziej by mi odpowiadało). Co do treści ta pozycja bardziej mi pasuje aniżeli poprzednia książka. Więcej jest przeniesionych przyziemnych porad, dodanych wiele nowych, które wydają się bardziej realistyczne w wykonaniu. Ta pozycja wydaję się bardziej konkretna. Jeśli chciałoby się rozwinąć dany problem - autor podaje książki w których można znaleźć więcej informacji na owy temat.
     Styl autora specyficzny. Czy jego język jest aż taki cięty, jak w opisach o nim z tyłu książki? Osobiście znam osoby, które dobitniej (co nie znaczy, że np. więcej przeklinają bo dużo osób niestety to ze sobą myli) się wyrażają więc aż tak bardzo nie robi na mnie wrażenia. Może na osobach mających małą styczność ze światem hmm... realnym? będzie odpychać. Jednak mi nie przeszkadza już sposób pisania jego książek. 
     Teraz pora napisać co nieco na temat wydania. W poprzedniej pozycji było o tym aby nie narzekać. Jednak muszę! Na okładce pełen polski! tytuł to "Ludzie to idioci!, czyli jak rujnujemy sobie życie na własne życzenie i jak to zmienić" (nie mnie oceniać jakoś tego tłumaczenia z "People are idiots and I can prove it"). Jednak jak się raz przyjęło takie tłumaczenie tego tytułu to dla mnie powinno być ono używane konsekwentnie. Niestety już na stronie 20 tej książki można znaleźć prawidłowe tłumaczenie tytułu, które jest odmienne z wykorzystanym na okładce - tyle, że nie ma żadnej wzmianki o tym dlaczego raz tak jest  tłumaczone a raz inaczej w odniesieniu do jednej i tej samej książki. Kolejny, tym razem dużo mniejszy błąd wkradł się na stronę 191 w pierwszym podpunkcie - brak myślnika przy przenoszeniu końcówki słowa "znajomych". Akurat w przypadku takich poradników zawsze mam długopis i karteczkę obok siebie na której notuje nie tylko te listy itp. które radzą robić autorzy ale również właśnie takie konkretne błędy... Cała reszta w wydaniu bez zarzutu. 
     Czy książka rzeczywiście coś pomoże w życiu? Na to pytanie odpowiem dopiero za jakieś 10 lat i jeśli po zastosowaniu tych rad będę zdrowa, szczęśliwa i bogata to można będzie uznać ją za na prawdę boski poradnik. W tym momencie mogę napisać, że ten poradnik wydaję się jednym z bardziej sensownie napisanych, który chociażby zachęci nas do robienia czegoś ku lepszemu życiu.  
     Moja ocena: 8/10

Osobiście dodam jeszcze dwa cytaty z książki, które opatrzę swoim własnym komentarzem. Za wszelkie pretensje co do nich kierować tylko do mnie :). 

"Udowodniono, że zwykła woda w kranie jest tak samo czysta jak woda butelkowana."
To zapraszam na degustację wody z kranu w Polsce :D. Hmm... a tak na serio, może woda w kranie w Ameryce jest dużo lepsza aniżeli u nas. Nigdy tam nie byłam ale naszą "kranówę" boję się pić ;).

"Lepiej się rozczarować spodziewając się wiele, aniżeli niczego nie oczekiwać i nic nie dostać." ** 
Mam bardzo podobne podejście. Niestety niektórzy (najczęściej najbliżsi) to krytykują i się im takie zachowanie nie podoba. Może dlatego, że i wobec nich mam duże wymagania?
Za możliwość przeczytania tej pozycji dziękuję: 
Wydawnictwo Druga Strona
 oraz 
 
* L. Winget, Ludzie to idioci! (...), Wydawnictwo Druga Strona, Warszawa 2013, s. 32.
** Tamże, s. 69.

czwartek, 26 grudnia 2013

"Lekcje Madame Chic" Jennifer L. Scott


 



Jennifer wyjechała do Francji jako pozbawiona dobrych manier nieokrzesana Amerykanka, przedstawicielka pokolenia "wszechobecnego luzu i chipsów". Do Kalifornii wróciła już jako dama czerpiąca z życia wszystko, co najlepsze. 
Okazuje się, że każda z nas może wyglądać jak milion dolarów, uwodzić, być ikoną stylu i szyku. Mieszkając przez wiele miesięcy z tradycyjną francuską rodziną, młoda bohaterka przeszła prawdziwą metamorfozę. 
Chciałabyś przeżyć to samo? Madame Chic zaprasza do lektury. 
Tył książki







Autor: Jennifer L. Scott
Tytuł oryginalny: Lessons from Madame Chic
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Sak Anna, Sobolewska Agnieszka
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: biografia/autobiografia/pamiętnik
Forma: poradnik
Rok pierwszego wydania: 2012
Rok pierwszego wydania polskiego: 2013
Liczba stron: 296



     Jako, że w okres świąteczny chce raczej wypocząć aniżeli "męczyć" się z bardzo ambitnymi książkami poszukiwałam czegoś niezobowiązującego. Wpadła mi w ręce oto właśnie ta książka - "Lekcje Madame Chic. Opowieść o tym jak z szarej myszki stałam się ikoną stylu". Na początku podeszłam dość sceptycznie - kolejny poradnik pod rząd? Jednak zupełnie nie żałuję czasu poświęconego na tą pozycję. 
     Rady przedstawione w tej pozycji są na prawdę sensowne, opisane w ciekawy sposób. Wszystkie rady poparte są sensownymi argumentami czy opowiastkami o rodzinie u której autorka się zatrzymała podczas wymiany studenckiej (czy jak to się fachowo nazywa?). Nie były to rady wzięte z kosmosu tylko porady, które jesteśmy w stanie zastosować we własnym życiu. Nawet pomysł posiadania tylko dziesięciu elementów garderoby (bez dodatków, butów, płaszczy, topów itd.) nie wydaje się po przemyśleniu taki straszny (...a później spojrzałam na swoją szafę :P). 
     Styl autorki bardzo lekki i przyjemny. Pomimo zaklasyfikowania tej pozycji jako poradnik czytelnik nie odczuwa podczas czytania pewnej presji jaka występuje przy innych pozycjach tego typu (albo ja mam zawsze dziwne przeczucie, że powinnam wynieść z takich książek jak najwięcej, najlepiej od razu całą zastosować w swoim życiu :)). Dzięki stylowi, sposobowi przedstawienia czytanie było wielką przyjemnością i odpoczynkiem. Nie było żadnych nakazów aby robić wszystko to co każe autorka. Co prawda są porady ale nie czuje się tej niekiedy uciążliwej presji.
     Szczerze polecam tą pozycję. Moim zdaniem każda kobieta powinna ją przeczytać, ewentualnie bardzo podobną do tej i wprowadzić niektóre porady (wedle uznania które :)) do swojej codzienności. O ile piękniejsze dzięki temu może stać się nasze życie :). 
     Moja ocena: 9/10.

środa, 25 grudnia 2013

"Zamknij się, przestań narzekać i zacznij żyć!" Larry Winget

 


Życie źle cię traktuje?
Pora zacząć je zmieniać!
Książka ta nie jest gotową receptą na osobiste szczęście i sukces zawodowy. Jej autor rozprawia się z czytelnikiem w dość bezpardonowy sposób. Pisze wprost, że jeśli jesteś niezadowolony ze swojego życia, to winę za to ponosisz Ty sam. Nikt nie rozwiąże za ciebie twoich problemów. Sam musisz sobie z nimi poradzić. Rusz tyłek i bierz się do roboty. Tylko w ten sposób możesz osiągnąć sukces, zarobić więcej pieniędzy i zacząć cieszyć się życiem. 
Larry Winget uważa, że wszystko wokół dzieje się lepiej, gdy sami stajemy się lepsi. Jego język jest ostry jak brzytwa, a obserwacje i osądy bezkompromisowo nakierowują na dobrą drogę. 
Tył książki




Autor: Larry Winget
Tytuł oryginalny: Shut up, Stop Whining and Get a Life
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Mokrzycki Leszek
Kategoria: Literatura popularnonaukowa
Gatunek: nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Forma: poradnik
Rok pierwszego wydania: 2004
Rok pierwszego wydania polskiego: 2006
Liczba stron: 248



     Po tytule książki miałam nadzieję na książkę, która na prawdę dość mocno mną potrząśnie. Język miał być ostry, brak popierania każdego zachowania tylko mocne słowa, które będą tym kopniakiem do nowego, lepszego życia.
     Czytając tą pozycję, przynajmniej na początku z wielkim zapałem, oczekiwałam na ten ostry język i rady które mną potrząsną. Z niektórymi poradami autora zupełnie się nie zgadzam, nie są one jak dla mnie realne, raczej niemożliwe do wykonania w Polsce. Czuć tutaj bardziej "zamerykanizowane" podejście, którego niestety wszędzie nie da się wykorzystać. Irytujący był jeszcze fakt, że autor raczej na siłę w niektórych momentach chciał być wredny i złośliwy. Nie wychodziło mu to zbytnio, gdyby nie pisał ciągle uwag typu "uwaga będę wredny i się zdenerwujesz" to nie wiedziałabym gdzie znaleźć ten jego "cięty język". Czasem większego "kopniaka" dostaje od rodziców ;).
     Żeby jednak nie było, ze w książce są tylko minusy, trzeba jednak napisać również o plusach, bo książka złem zupełnym nie jest :). Autor pisze przynajmniej wszystko to co myśli, nie owija w bawełnę i jest z czytelnikiem szczery. Nie obraża człowieka, tylko pewne jego zachowania. Z chęcią bym się kiedyś spotkała i podyskutowała z autorem - chociaż nie wiem jak długo bym wytrzymała w jego towarzystwie. Pewne rady rzeczywiście mogą okazać się pomocne. Większość z nas prawdopodobnie miała by już problem na samym początku - "przestań narzekać". Narzekanie na wszystko wydaje mi się takie typowo Polskie. Wszędzie każdy (w sumie pewnie i ja ;)) narzeka na wszystko co się da (chociaż politycy i NFZ to niekończące się tematy na które zapewne zawsze będzie można narzekać o ile wspólnie się czegoś nie zmieni). Ogólnie autor zwraca na jeszcze inne aspekty, nad którymi powinniśmy się zastanowić jeśli chcemy cokolwiek zmienić w swoim życiu. Czy rzeczywiście zadziała? Zobaczymy w przyszłości, ale na pewno pozycja dała mi więcej do myślenia na końcówkę roku i prawdopodobnie okażę się pomocna w tworzeniu postanowień noworocznych :).
     Dość specyficznym elementem książki, który może szybko zrazić czytelnika może być język jakim pisze autor. Jednak po pierwszych kilkunastu stronach można się w miarę sprawnie do sposobu wyrażania autora przyzwyczaić i szybko przeczytać pozycję. Chyba, że niektórych za mocno zaboli prawda, która w niektórych momentach jest brutalnie przedstawiona. Niektóre poglądy mi się zupełnie nie podobały, nie zgadam się z nielicznymi ale niektóre rzeczywiście w czułe punkty mnie dotknęły ;).
     Podsumowując książka zawiera cenne rady jak polepszyć swoje życie. Nie wszystkie uda nam się wprowadzić w nasze życie ale przynajmniej wskazuje w czym tkwi problem. Na pewno niektóre elementy przydadzą się każdemu, kto chce wprowadzić pewne zmiany w swoje życie. Jeśli jesteś w zupełności tak na prawdę szczęśliwy - to nie powinien Cię zaintrygować nawet tytuł. Jednak jeśli tu jesteś to polecam lekturę :). 
     Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuje:
 Wydawnictwu Druga Strona: 
 oraz

piątek, 13 grudnia 2013

'Nostalgia anioła' (The Lovely Bones, 2009) - film


 
Susie Salmon zostaje brutalnie zgwałcona i zamordowana przez swojego sąsiada. To, co się dzieje po jej śmierci, obserwuje z nieba. Spoglądając w dół, snuje głosem czternastolatki powieść koszmarną, ale też pełną nadziei. Przez długie tygodnie po swojej śmierci Susie obserwuje życie, które toczy się już bez niej – przysłuchuje się pogłoskom na temat swojego zniknięcia, współczuje rodzicom, którzy ciągle wierzą, że córka się odnajdzie, obserwuje, jak ten, który ją zamordował, zaciera ślady zbrodni, widzi jak małżeństwo jej rodziców rozpada się, ojciec obsesyjnie pragnie zemsty, a siostra staję się osobą zupełnie obcą.






     Po przeczytaniu kilka miesięcy temu książki "Nostalgia anioła" autorki Alice Sebold z chęcią obejrzałam również i film, który powstał na jej podstawie. Z nadzieją, że jednak mogą powstać dobre ekranizacje (chociażby "Kapitan Phillips") oczekiwałam na naprawdę dobrej produkcji. Jednak znów moje oczekiwania nie zostały spełnione.
     Fabuła została wystarczająco opisana w tekście na stronie filmweb.pl. Osobiście nie wiem co od siebie więcej dodać. Chyba jedynie to, że było kilka nieścisłości z książką. Ale zauważyłam, że na prawdę rzadko która ekranizacja pokrywa się z moimi wyobrażeniami (chociaż są, nieliczne ale są, ekranizacje, które mi się rzeczywiście podobają). Dla mnie dziwne były sceny, które były z perspektywy głównej bohaterki w Niebie. Moje wyobrażenia były zupełnie odmienne. Niektóre sceny zupełnie inaczej przedstawione aniżeli w książce... Nie wiem czy kogokolwiek to dziwi, ale ja zawsze się łudzę, że moje jednak będzie chociażby dobrze odwzorowane (nie mówiąc o bardzo dobrym czy rewelacyjnym) :).
     Bohaterowie - tutaj akurat aktorzy dali radę. Nie widziałam rażącego braku umiejętności gry aktorskiej, która zraziłaby odbiorcę filmu. Muzyka oraz sceneria dobrze dobrana do tematyki filmu. Aczkolwiek było coś czego mi zabrakło podczas oglądania...
     Szczerze powiedziawszy spodziewałam się trochę lepszego filmu. Nie jest to zupełnie zła produkcja aczkolwiek nie do końca "zaspokoiła" moje potrzeby po przeczytaniu książki :). Wiem, że recenzja jest niezbyt treściwa aczkolwiek mam tak mieszane odczucia, że sama nie wiem co dodatkowo powinnam jeszcze ująć. Film zły nie jest, jednak nie zachwycił... Chyba po prostu nie wpasowałam z tematyką filmu do aktualnych moich "potrzeb" filmowych ;).
     Moja ocena: 7/10

niedziela, 8 grudnia 2013

'Cast Away - poza światem' (Cast Away, 2000) - film









 W wyniku katastrofy lotniczej inżynier firmy kurierskiej trafia na bezludna wyspę, gdzie musi przeżyć.












     Ostatnimi czasy więcej czasu poświęcam na oglądanie filmów czy seriali aniżeli czytanie - wynika to z faktu, że zbliża się powoli okres zaliczeń. Łatwiej mi jest np. zapauzować film aniżeli oderwać się od książki (może chociaż część osób to zrozumie ;)). I tym razem padło na kolejny film z Tomem Hanksem w roli głównej.
     Historia teoretycznie mało skomplikowana ale film tak skonstruowany, że i wzruszająca. Po wypadku samolotu inżynier Chuck Noland trafia na bezludną wyspę, na której spędza kilka lat. Film oglądałam z ciekawością, nie było co prawda strasznych zwrotów akcji ale utrzymany był w pewnym jednolitym napięciu. Końcówka filmu, przynajmniej dla mnie, wzruszająca. 
     Tom Hanks jak zwykle bardzo dobrze wypadł w tym filmie. Jak dla mnie to jeden z lepszych aktorów. Co prawda nie obejrzałam oszałamiająco dużej liczby filmów, aczkolwiek jeszcze nie zawiodłam się na żadnej produkcji z tym aktorem :). Helen Hunt w roli Kelly Frears również mi się podobała. "Ogólnie rzecz biorąc" obsada aktorska bardzo dobrze dobrana. 
     Sceneria, muzyka i wszystko inne tworzyło sensowną całość, która dała możliwość przyjemnego spędzenia dwóch godzin. (pomijając dręczące wyrzuty sumienia - zamiast pisać pracę magisterską oglądam filmy ;)). 
     Podsumuję krótko i zwięźle - szczerze polecam :).
     Moja ocena: 8/10.

A tak oto będę prawdopodobnie wyglądać jak wreszcie napiszę kolejny rozdział magisterki :D.

czwartek, 5 grudnia 2013

"Zimny dzień w Raju" Steve Hamilton



Nosi kulę tuż przy sercu. A w sercu obraz tamtej nocy. Kiedy siedział naprzeciwko szaleńca i nie zrobił nic. Szaleniec strzelił. Zabił jego partnera, a jego trafił o centymetr nad sercem.
Od tamtej pory Alex nie jest już policjantem. Nie robi nic ważnego. Na próżno szuka spokoju w małym miasteczku wśród lasów Michigan. Po czternastu latach przyjmuje jednak zlecenie jako prywatny detektyw. I w pierwszym śledztwie morderca - jego morderca - powraca. A przecież od lat siedzi w najbardziej strzeżonym więzieniu. Kto więc osacza Alexa, telefonuje, przysyła listy i róże? Kto usiłuje nawiązać przerażającą, chorobliwą więź z Alexem? I kto zabija, jak twierdzi... dla Alexa? 


Tył książki




Autor: Steve Hamilton 
Tytuł oryginalny: A Cold Day in Paradise
Język oryginalny: angielski
Tłumacz: Kędzierski Sławomir
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Forma: powieść
Rok pierwszego wydania: 1998
Rok pierwszego wydania polskiego: 2008
Liczba stron:  240



     W ramach wyzwania "Z półki" oraz chęci przeczytania kryminału sięgnęłam po tę pozycję. Przeczytałam już jedną pozycję tego autora. Jako, że niezbyt mi się tamta książka spodobała, nie spodziewałam się i w tej pozycji fajerwerków. I dlatego też może się nie zawiodłam. 
     Fabuła średnia - historia byłego policjanta, który został czternaście lat wcześniej postrzelony i nagle pojawia się ktoś kto morduje innych ludzi, podszywając się pod osobę która strzelała do policjanta. Całość przedstawiona w dość mało interesujący sposób. W przypadku kryminałów mam nadzieję, że będzie choć trochę trzymać w napięciu. Niestety tutaj tego nie znalazłam. Intryga zbytnio nie wyszła, raczej powiewało zimną nudą aniżeli miałabym czytać z wypiekami na twarzy czekając czym autor zaskoczy na następnej stronie.
     Bohaterowie nijacy. Z poprzedniej książki tego autora nie pamiętam żadnych poza główną postacią. Obawiam się, że i w tym przypadku zbyt długo nie będę ich pamiętać. Przynajmniej nie będę ich rozpamiętywać zbyt długo i zaprzątać głowy przed następną lekturą. Nie oczekiwałam wiele i wiele nie dostałam. Mało zróżnicowanych bohaterów, wszyscy stworzeni raczej na "jedno kopyto".
     Wydanie - akurat cały jeden element, który mogę ocenić pozytywnie. Wszystko było dobrze rozplanowane na stronie, nie znalazłam rażących błędów jak to ostatnimi czasy miało miejsce w innych pozycjach. Wielkość czcionki, biel stron była odpowiednia do czytania bez męczenia oczu, zarówno w dzień jak i wieczorami.
     Dla rozluźnienia po ciężkim dniu można przeczytać. Jednak nie jest to pozycja, którą będę gorąco polecać. Zniechęcać w zupełności też nie zamierzam. Decyzję czy chcecie się zaznajomić z tą pozycją pozostawiam tylko i wyłącznie Wam. Na pewno można znaleźć w tym gatunku dużo lepsze jak i dużo gorsze pozycje. Nie miałam wielkich nadziei co do tej książki i na razie nie zmienia się moje podejście do tego autora.
     Moja ocena: 5/10.

środa, 4 grudnia 2013

'Kapitan Phillips' (Captain Phillips, 2013) - film






To historia uprowadzenia w 2009 roku przez somalijskich piratów kapitana Richarda Philipsa, który dowodził transportowcem MV Maersk Alabama. Kapitan, oddał się w ręce piratów w zamian za gwarancję bezpieczeństwa dla załogi. Został odbity przez oddziały amerykańskie kilka dni później. To pierwszy od 1815 roku przypadek, kiedy to amerykański statek został porwany przez piratów.
 







     Na film poszłam dopiero wczoraj do kina z koleżanką. Po przeczytaniu książki miałam nadzieję, że film spodoba mi się chociaż w takim samym stopniu co lektura. I się nie zawiodłam :). 
     Film opowiada o porwaniu tytułowego Kapitana Richarda Phillipsa przez somalijskich piratów. Nie wiem czy wypada to napisać ale sama historia jako taka mi się podobała. Niestety szkoda, że wydarzyła się naprawdę. Dla niektórych może to dodawać pewnego "smaczku" - mnie raczej ten fakt przeraża. 
     Tom Hanks w roli głównej na prawdę dobrze się spisał. Może to siła perswazji (na okładce książki był "plakat" filmu) więc może od razu czytając widziałam go w tej roli ;). Nawet aktorzy grający somalijskich piratów 'wczuli się' w rolę dopełniając 'moją' wizję bohaterów :P.
    Co do samego wykonania produkcji - odnotowałam kilka nieścisłości pomiędzy książką a filmem. Wiem, że ciężko jest oddać zupełnie treść i zrobić z tego film aby ludzie chcieli iść do kina, jednak i tak dużo obcięli treści książki. Można by chociaż oczekiwać, że zachowają pewne fakty z tego co jednak wzięli pod uwagę. Nie pasował mi chociażby czas przez który tytułowy bohater był związany - w filmie dopiero pod koniec, w książce niestety dłużej. Muzyka akurat dobra - budowała napięcie. Sceneria - jak to sceneria w tej historii. Gdyby kręcili na lądzie to wtedy bym się przyczepiła :). 
     Podsumowując - nie żałuję wydanych pieniędzy na bilet w kinie na ten film. Szczerze polecam obejrzenie tej produkcji :). 
     Moja ocena: 9/10
Related Posts with Thumbnails